Tak głosi stare, polskie przysłowie, ale chyba mało kto już się z nim zgadza. Jeszcze niedawno groziło im wyginięcie, teraz stają się prawdziwym utrapieniem rolników w powiecie zawierciańskim. Bobry - bo o nich mowa, powodują coraz większe szkody w gospodarstwach. Budują tamy i spiętrzając wodę przyczyniają się do zalewania łąk. Największy kłopot mają ci rolnicy, których grunty położone są najbliżej cieków wodnych. Z obawy przed ugrzęźnięciem sprzętu, rolnicy boją się wjechać na swoje łąki. Część gruntów od lat wyłączona jest z uprawy, a ich powierzchnia z roku na rok wzrasta. Silne oddziaływanie bobra na środowisko sprawiło, że te największy z gryzoni coraz częściej postrzegany jest jako szkodnik. Zalewanie łąk oraz pól, zgryzanie drzew, niszczenie grobli i wałów czy nawet podkopywanie dróg komunikacyjnych stawiają go coraz częściej w pozycji ofiary. Po tym jak prawie doszczętnie gatunek ten wyginął w połowie XIX w., na mocy dekretu z 1919 roku oraz ustawy o ochronie przyrody z roku 1934 został objęty ścisłą ochroną. W okresie wieloletniej ochrony bobra, jego liczebność sukcesywnie wzrastała z 300 osobników w roku 1968, na 350 w 1972 r. i 500 sztuk w 1975 r. Tym samym jego populacja rozprzestrzeniła się na terytorium niemalże całego kraju.
Obecnie blisko połowa tych zwierząt (ok. 10 000 osobników) zamieszkuje obszar północno-wschodniej Polski. Tak silne zagęszczenie sprawia, iż bóbr w odniesieniu do gospodarki człowieka stał się zwierzęciem konfliktowym. Niestety walka z tym zwierzęciem, a właściwie z jego budowlami jest trudna i niezwykle czasochłonna. Nie pomaga rozbieranie tam, ponieważ bobry odbudowują je nocą, przesiedlanie ich w inne miejsca też nie przynosi efektu, ponieważ wolne terytorium w krótkim czasie zasiedlanie jest przez inne osobniki. Właściwie nie ma gotowego sposobu na to, by żyć z nimi w zgodzie, ponieważ ich ekspansja ipracowitość są tak silne, że często zniechęcające dla rolników gospodarujących na gruntach przez nie zasiedlanych.