„Ostatki” to ostatnie okazje do zabawy w karnawale. Od wieków w tym czasie ludzie wesoło spędzają czas na licznych hulankach.
Dawniej po wsiach krążyły pochody przebierańców wśród których można było zauważyć kozę, turonia, niedźwiedzia, a także bociana i żurawia, przynoszących do domu dostatek i urodzaj. Na Górnym Śląsku chodziło się najczęściej z „koniem”. We wtorek zapustny formował się orszak i król na koniu w otoczeniu świty odbywał pochód przez całą wieś. Przed orszakiem króla biegł „lofer”, czyli chłopak przebrany za woźnicę z biczem w ręku, ogłaszający zbliżanie się przebierańców. Przyjęty przez gospodarza orszak wciągał w wesołą zabawę wszystkich domowników, zaś w podziękowaniu gospodyni oferowała orszakowi poczęstunek. W ostatki można było najeść się do syta smacznych specjałów, gdyż każdy wiedział, że wkrótce środa popielcowa i trzeba będzie pościć.
Na Śląsku Cieszyńskim chodziło się częściej z „niedźwiedziem”. Dawniej przewodnik zwany „Medulą”- prowadził trzy żywe niedźwiedzie, które z czasem zastąpiono osobami przebranymi za nie. Za „Medulą” szedł ogromny korowód przebierańców. Jeden z nich stawiał na ziemi duży kosz na dary, do którego gospodyni wkładała placki, jaja kiełbasę, niekiedy jakiś trunek. Odchodząc przebieraniec brał koszyk, a wszystkie dary zostawały na ziemi. Kosz nie posiadał bowiem dna, bo jak mówiono na tamtych terenach „Medula chodzi nie po jałmużnie, a po wesołości”.
Warto też wspomnieć o prześmiesznym babskim combrze, szczególnie hucznie obchodzonym na Górnym Śląsku. Polegał on na zabieraniu w Tłusty Czwartek napotkanym mężczyznom czapek i innych przedmiotów, które muszą wykupić podczas wieczornej zabawy. Dawniej wieczorną imprezę poprzedzał też wesoły pochód młodych mężatek „jadących” przez wieś na miotłach i zgrzebłach.
Prawie zupełnie zapomnianym obrzędem jest „pogrzebanie basa” obchodzonym w ostatni dzień karnawału. Zabawa ta polegała na pozbawieniu basetli (popularnego niegdyś instrumentu smyczkowego) co jakiś czas jednej struny. O północy zalegała cisza, w czasie której rozlegał się przenikliwy zgrzyt zerwanej ostatniej struny oraz zawodzenie „wdowy po basie” (czyli najlepszej tancerki zabawy). Wdowa pragnie zemścić się na „basie” za „niecne opuszczenie” i zapowiada spotkanie na drugim świecie, gdzie karmić będzie go samymi śledziami słowami: „Tego śledzia za pokuta łostowcie w pamiynci i niech wom się przez post cały przy łobiedzie kryńci”. Ten obrzęd zapowiadał następujący po karnawale Wielki Post, w którym jedną z popularniejszych potraw stanowił śledź.
Współczesne ostatki przybierają nieco inną formę, ale nadal stanowią okazję do dobrej zabawy, zarówno na wsiach, jak i w miastach.